poniedziałek, 31 marca 2014

Tarta z budyniem cytrynowym, bananami i złotym kiwi

     "Wreszcie Czerwona Królowa przemówiła: 
"Spóźniłaś się na zupę i rybę - rzekła. - Podawać pieczeń!" i służba postawiła przed Alicją udziec barani, na który spojrzała z obawą, bo nigdy jeszcze nie kazano jej kroić pieczeni.
"Wyglądasz na onieśmieloną: pozwól, że cię zapoznam z tym baranim udźcem!" rzekła Czerwona Królowa.
"Alicja - Udziec. Udziec - Alicja". Na to barani udziec wstał na półmisku i z lekka się skłonił Alicji, która odwzajemniła ukłon, nie wiedząc, czy się ma śmiać czy przestraszyć.
"Czy można paniom ukroić po kawałku?", zaproponowała Alicja, biorąc nóż i widelec i przenosząc spojrzenie z jednej Królowej na drugą.
"W żadnym wypadku! - stanowczo rzekła Czerwona Królowa. - Co to za wychowanie, krajać kogoś, komu się było przedstawionym. Proszę to zabrać!". I lokaje wynieśli pieczeń, wnosząc zamiast niej wielki budyń świąteczny ze śliwkami.
"Budyniowi proszę mnie nie przestawiać - zapowiedziała z pośpiechem Alicja - bo w ogóle nie będzie co jeść. Panie pozwolą?"
Ale Czerwona Królowa tylko spojrzała na nią posępnie i warknęła:
"Budyń - Alicja. Alicja - Budyń. Proszę to zabrać!" i lokaje go wynieśli tak prędko, że Alicja nie zdążyła się Budyniowi nawet odkłonić. Nie widziała jednak powodu, żeby tylko Czerwona Królowa miała się tu przez cały czas rządzić, więc zawołała na próbę:
"Służba! Przynieść z powrotem budyń!" i już znów się zjawił, jak na czarodziejskie zaklęcie. Był taki ogromny, że jednak poczuła się trochę onieśmielona, jak przedtem w obliczu udźca, jednakże z wielkim wysiłkiem przemogła swoją nieśmiałość i odkroiwszy kawałek podała go Czerwonej Królowej.
"Cóż za bezczelność! - rzekł budyń - Ciekawe, jak by ci się podobało, gdybym ja ukroił kawałek z ciebie, ty kreaturo!"
Głos miał zawiesisty i ciągnący się: Alicja nie znalazła na to odpowiedzi, tylko siedziała, wytrzeszczając oczy i nie mogąc odzyskać tchu.
"Powiedz coś - rzekła Czerwona Królowa - przecież to niepoważne, żeby w konwersacji odzywał się tylko budyń".*

     Gdyby budyń, który zrobiłam wczoraj, przemówił do mnie, zapewne wyraziłby niezadowolenie z konsystencji i wyglądu, które mu nadałam. Z budyniem domowej roboty zapoznaję się od niedawna, w dodatku niewerbalnie, i stąd być może biorą się problemy.
     Przy pierwszej próbie jego zrobienia uzyskałam konsystencję płynną, więc przy drugim podejściu dałam więcej mąki ziemniaczanej. Tym razem budyń był grudkowaty, zbyt gęsty i sprężynujący. Jego głos nie byłby wcale ciągnący się, a raczej delikatnie drżący. Nie chciałam jednak, żeby się zmarnował (wszak nie był niesmaczny, tylko kluchowaty), więc z trudem rozciągnęłam go na kruchym spodzie, tak jak to wcześniej zaplanowałam. Miał stanowić tło dla kawałków bananów i złotego kiwi, o którego istnieniu wcześniej nie wiedziałam, a które ostatnio znalazłam w pobliskim markecie.

     Z pomocą trzech osób zjadłam moją autorską tartę, zbierając raczej komplementy; Pan D. nazwał ją nawet doskonałą, choć próbowałam mu uświadomić, jak daleko jej do ideału.
     To, co dopuszczalne w gronie rodzinnym, nie nie nadaje się jednak do publikacji, dzisiaj więc po raz trzeci przystąpiłam do wykonania budyniu od podstaw. Tym razem odniosłam sukces, poniżej podaję więc ten przepis, który do niego doprowadził.

     Sprawdziłam jeszcze, czy mój budyń pasuje do bananów i kruchego ciasta, a stwierdziwszy, że tak, jestem gotowa podać Wam prawidłowy przepis na dobrą tartę. Na zdjęciach niestety została uwieczniona wersja nieprawidłowa, ale niech tak zostanie, ku przestrodze. 

     Przepis stworzyłam z okazji Dnia Budyniu. Budyń byłby bez wątpienia oburzony, że zjadam go, by uczcić jego święto, ale na szczęście w mojej konwersacji z nim odzywałam się tylko ja. Nie słysząc skarg, bez oporu go pożarłam.


TARTA Z BUDYNIEM CYTRYNOWYM, BANANAMI I ZŁOTYM KIWI

2 banany, 2 złote kiwi, kruchy spód - składniki poniżej, budyń cytrynowy - składniki poniżej

kruchy spód:

300 g mąki pszennej, 200 g zimnego masła, 100 g cukru, 2 żółtka, szczypta soli


Na blat wysypujemy mąkę. Kładziemy na niej kostkę masła i siekamy je szerokim nożem, mieszając z mąką. Gdy masło jest już bardzo rozdrobnione i przemieszane z mąką, dosypujemy cukier i szczyptę soli. Wbijamy żółtka i szybko zagniatamy ciasto. 
Możemy zwilżyć ręce, jeśli nie chce się kleić.

Formujemy z ciasta kulę, zawijamy w folię spożywczą i wkładamy na pół godziny do lodówki.

Po tym czasie wylepiamy ciastem dno i boki formy do tart. Widelcem gęsto nakłuwamy spód. Pieczemy w 180 st., aż będzie ciasto będzie złote i ładnie zrumienione (zawsze zapominam spojrzeć na zegarek, ale trwało to ok. 20 minut). Wyjmujemy z piekarnika, żeby ostygło.

Jeśli ciasto w czasie pieczenia się wybrzusza, to wystarczy przebijać bąble widelcem. Można też piec z obciążeniem, np. w postaci ziarenek fasoli.

budyń cytrynowy:

500 ml mleka, 2 łyżki cukru (z delikatną górką), 3 łyżki skrobii ziemniaczanej (też z lekką górką), skórka starta z jednej cytryny


Mleko wlewamy do szklanki, a pozostałą część do garnka.

Do mleka w garnku dodajemy cukier i otartą skórkę z cytryny (umytej i sparzonej, naturalnie). Do mleka w szklance dodajemy skrobię ziemniaczaną i dokładnie mieszamy.

Gdy mleko w garnku się zagotuje, zdejmujemy je z ognia. Wlewamy zawartość szklanki cienkim strumyczkiem, mieszając starannie łyżką lub trzepaczką. Stawiamy ponownie na ogniu i gotujemy chwilę, nieustannie mieszając, aż budyń zgęstnieje odpowiednio.
Odstawiamy do ostygnięcia.

Ostudzony budyń rozprowadzamy na ostudzonym kruchym spodzie.

Owoce obieramy i kroimy w plasterki, wkładając je do miski z sokiem z cytryny, żeby później nie ciemniały.

Układamy owoce na budyniu. Gotowe!





     Tak natomiast wyglądał budyń przygotowany według podanego przepisu, wypracowanego metodą "do trzech razy sztuka". Cóż, eksperymenty i nauka kończą się czasem porażką, ale... czuj duch i unikaj kluch! W tym poniżej ich nie było, konsystencję miał lepszą niż taki z paczki. Jest pysznym samodzielnym deserem, aromatycznym dzięki skórce cytrynowej. Pasują do niego banany i sok malinowy.




* Lewis Carroll - Po drugiej stronie lustra, tłum. Robert Stiller

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz