Muszę publicznie przyznać się do grzechu, a Czytelnicy niechaj osądzą, czy był on ciężki i niewybaczalny czy też taki, na który można przymknąć oko.
Otóż ugotowałam risotto alla milanese bez szafranu.
No dobrze, przyznałam się, a teraz mam prawo do obrony.
Po pierwsze: przy napiętym budżecie trudno wydać lekką ręką 20 zł na szczyptę najdroższej przyprawy świata. Tymczasem zdążyłam już obiecać mamie, że zjemy sobie risotto na obiad, więc nie chciałam jej rozczarować.
Po drugie: dawno, dawno temu do tej potrawy wcale nie dodawano szafranu. Według legendy zdarzyło się to przypadkiem dopiero w XVI w., a że szafran nadał ryżowi piękną, złotą barwę i charakterystyczny posmak, to na stałe został włączony w skład mediolańskiego risotta. Tutaj możecie przeczytać całą historyjkę.
Jeśli wierzyć legendzie, to można uznać, że przyrządziłam po prostu pierwotną wersję potrawy. Ze współcześnie znanej receptury korzystałam już wcześniej, więc nie jest mi ona obca.
Oryginalny przepis przywiozłam z mojej pierwszej podróży do Włoch. W liceum pojechałam z big bandem do Rosate, uroczego miasteczka położonego nieopodal Mediolanu, do którego zajrzeliśmy na chwilę, żeby zaliczyć punkt obowiązkowy czyli Piazza del Duomo. Włosi przyjęli nas naprawdę gościnnie. Uraczyli nas wielogodzinną i wielodaniową ucztą, a do domu wróciliśmy z przepisem na risotto alla milanese i produktami do niego potrzebnymi - workiem ryżu carnaroli, kawałkiem grana padano i butelką lokalnego wina.
Później jeszcze raz odwiedziłam Mediolan, tym razem na trochę dłużej (pisałam o tym tutaj), ale że była to niskobudżetowa wyprawa studencka, to na risotto nie było mnie stać. Mam nadzieję, że przy trzeciej wizycie będę miała fundusze, żeby zjeść najlepsze risotto w mieście, doprawione szafranem i podane z płatkiem 24-karatowego złota.
Myślę jednak, że luksus tego dania nie kryje się w drogich dodatkach, ale w jego prostocie, szlachetności wszystkich składników oraz szacunku, trosce i czasie, które trzeba włożyć w przygotowanie z nich idealnie kremowego risotta.
RISOTTO ALLA MILANESE
Na 2 osoby:
200 g ryżu do risotto (arborio lub carnaroli), ok. litr bulionu warzywnego (ugotowałam go wcześniej z ziarnami pieprzu, solą i zielem angielskim z pęczka włoszczyzny), 5 łyżek masła, 100 g sera grana padano, szklanka białego wytrawnego wina, cebula, biały pieprz, szczypta szafranu
Przygotowujemy gorący bulion. W jednej jego filiżance namaczamy szczyptę szafranu.
W dużym garnku rozpuszczamy 3 łyżki masła. Wrzucamy do niego posiekaną w kostkę cebulę i smażymy chwilę, by się zeszkliła.
Na cebulę wrzucamy ryż i mieszamy, by ziarenka zostały dobrze oblepione masłem.
Wlewamy szklankę wina i mieszając czekamy, aż ryż wchłonie płyn.
Wlewamy pierwszą chochelkę bulionu. Gdy ryż go wchłonie, dodajemy kolejną i kontynuujemy czynność, aż ryż będzie odpowiednio miękki (odrobinę al dente). Jako ostatnią porcję bulionu wlewamy tę, w której moczyliśmy szafran. Cały czas mieszamy, żeby risotto się nie przypaliło.
Gdy potrawa jest gotowa, dodajemy pozostałe dwie łyżki masła, starty ser, świeżo zmielony biały pieprz i ewentualnie szczyptę soli. Mieszamy, przykrywamy pokrywką i odstawiamy na 2 minuty.
Nakładamy porcje na talerze. Risotto będzie świetnie smakowało w towarzystwie kieliszka wina, którego użyliśmy do gotowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz