piątek, 18 września 2015

Makaron ze szpinakiem i gorgonzolą

     Makaron ze szpinakiem jest popularnym obiadem studenckim i często bywa popisowym daniem żaków płci męskiej. Popularność swoją zawdzięcza swoim licznym zaletom: jest tanie, szybkie, łatwe, smaczne i sycące. W wersji niskobudżetowej najczęściej składa się z makaronu, mrożonego szpinaku i serka topionego. Moja dzisiejsza wersja kosztuje więcej, ale warto się na nią porwać - zwłaszcza, gdy chce się zaimponować dziewczynie. Studencki klasyk w wersji deluxe i butelka wina mogą pospołu zdziałać cuda. To także dobry pomysł na szybkie nakarmienie grupy przyjaciół albo obiad w środku zabieganego dnia.


MAKARON ZE SZPINAKIEM I GORGONZOLĄ

500 g makaronu penne, 4 ząbki czosnku, mała cebula, 7 plastrów szynki parmeńskiej, 7 suszonych pomidorów w oleju, opakowanie mrożonego szpinaku (najlepiej w liściach, ale może być też siekany i taki mi się właśnie trafił), garść czarnych oliwek, kubeczek kwaśnej śmietany 12%, opakowanie gorgonzoli, sól, pieprz, gałka muszkatołowa, oliwa do smażenia


Wstawiamy dużo wody na makaron. Gdy zawrze, dodajemy dużo soli, po czym gotujemy penne al dente. Klasyczne proporcje to: litr wody na 100 g makaronu, łyżka soli na litr wody.

Na patelni rozgrzewamy trochę oliwy i trochę oleju od suszonych pomidorów. Podsmażamy na nich pokrojoną na kawałki szynkę (warto użyć nożyczek), posiekaną cebulę i dwa ząbki czosnku. Następnie wrzucamy na patelnię zamrożony szpinak, podlewamy niewielką ilością wrzątku, przyprawiamy odrobiną soli (później dodamy bardzo słoną gorgonzolę, więc należy uważać, żeby nie przesolić) i pieprzu oraz gałką muszkatołową do smaku, przykrywamy. 

Gdy szpinak całkiem się rozmrozi dodajemy śmietanę, pozostałe dwa posiekane ząbki czosnku, pokrojone na mniejsze kawałki suszone pomidory, oliwki w całości i pokrojony w kostkę ser. Dusimy jeszcze kilka minut, mieszamy dokładnie. Próbujemy i w razie potrzeby doprawiamy solą, pieprzem lub gałką.

Ugotowany makaron odcedzamy i wrzucamy na patelnię ze szpinakiem. Całość starannie łączymy. Gotowe!


 

piątek, 11 września 2015

Clafoutis ze śliwkami czyli śliwki zapiekane

     Pora na zapowiadane ostatnio drugie ciasto według przepisu z książki "Polskie owoce i warzywa", tym razem dla zwolenników ciast wilgotnych. Clafoutis to owoce zapiekane w cieście podobnym do naleśnikowego - najczęściej są to wiśnie, ale można wykorzystać też maliny lub właśnie śliwki. Trafiłam w internecie na artykuł Agnieszki Kręglickiej o tym francuskim wypieku i godną rozważenia propozycją, którą w nim znalazłam, jest przyrządzenie clafoutis pikantnego, np. z pieczarkami i pomidorkami koktajlowymi. Ciasto naleśnikowe jest wszak uniwersalne i tak samo dobrze sprawdzi się w wersji słodkiej, jak i wytrawnej. 

     Jeśli clafoutis ma być deserem dla gości, warto podać je zapieczone w małych foremkach. Czas pieczenia oraz temperatura zależą od wielkości formy, ale też od używanego sprzętu. Nauczyłam się szybko, że mój piekarnik grzeje jak szalony i muszę ustawiać go na temperaturę niższą niż podana w przepisie. Nie jestem pewna, czy nie powinnam potrzymać mojego clafoutis w piecu dłużej, bo miało konsystencję bardzo sztywnej galaretki, ale najważniejsze, że było pyszne, mocno jajeczne w smaku i słodkie, ale przełamane kwaskowatością owoców. Co najważniejsze to deser wręcz nieprzyzwoicie prosty w przygotowaniu! Najlepiej smakuje jeszcze ciepły, ale na zimno też jest znakomity.


CLAFOUTIS ZE ŚLIWKAMI CZYLI ŚLIWKI ZAPIEKANE

Przepis pochodzi z książki "Polskie owoce i warzywa", wyd. Olesiejuk


500 g śliwek, 170 g mąki pszennej, 4 jajka, 1/2 szklanki cukru, 1 i 1/4 szklanki mleka, 3 łyżki masła, szczypta soli, masło do wysmarowania foremki

Śliwki myjemy, osuszamy, przekrawamy na pół i pozbawiamy pestek. Foremki lub formę smarujemy masłem i układamy w nich połówki owoców.

Mleko zagotowujemy i zdejmujemy z ognia. Letnie mieszamy z cukrem,  solą i wystudzonym roztopionym masłem (ja dodałam cukier do mleka gorącego, żeby łatwo się rozpuścił). Dodajemy lekko ubite jajka i mąkę. Mieszamy wszystkie składniki na ciasto o konsystencji gęstej śmietany.

Owoce zalewamy ciastem i pieczemy 45-50 minut w 180 stopniach (jeśli pieczemy w jednej większej formie, wydłużamy czas pieczenia), aż ładnie zrumieni się na wierzchu. Podajemy lekko przestudzony i nie przejmujemy się, że opadł. To zjawisko naturalne.






niedziela, 6 września 2015

Prosty placek ze śliwkami

     Zawsze lubiłam rozpoczęcie roku szkolnego. Z radością kupowałam nowe zeszyty i z ciekawością witałam nowe perspektywy. Do szkoły nie chodzę już od dawna (i całe szczęście, bo nie wiem, jak dawałam radę wstawać codziennie bladym świtem), ale wrzesień nadal jest dla mnie początkiem. Latem jestem rozproszona, niespokojna i rozleniwiona, zwłaszcza gdy temperatury są tak tropikalne jak w tym roku. Jesień przyjmuję z ulgą i ochotą na pracę intelektualną, która w upale roztapia się razem z ciałem. Chłód i deszcz za oknem to najlepszy akompaniament do czytania, pisania i gotowania w domu. 

     Od ostatniego razu, gdy coś tu napisałam, w moim mieszkaniu wiele się zmieniło. Przede wszystkim doczekałam się wreszcie mebli kuchennych i piekarnika! Kuchnia stała się teraz prawdziwym sercem domu, w którym lubimy usiąść przy stole, rozmawiając, pijąc i jedząc. A cóż może być lepszego do jedzenia w pierwsze jesienne popołudnia, niż ciasto ze śliwkami? Upiekłam już dwa, oba według przepisów z książki, którą dostałam ostatnio od Teściowej. Pierwsze z nich będzie propozycją dla wielbicieli wypieków raczej suchych, drugie - dla entuzjastów ciast wilgotnych.  Oto przepis numer jeden, który zapoczątkował erę pieczenia w moim domu. Jeszcze nie do końca okiełznałam mój nowy piekarnik i ciągle się go uczę, naturalnie na własnych błędach. Stąd nieco zbyt przypieczony wierzch, który na szczęście znalazł swoich amatorów.


PROSTY PLACEK ZE ŚLIWKAMI

Przepis pochodzi z książki "Polskie owoce i warzywa", wyd. Olesiejuk 

350 g mąki tortowej, 5 jajek od kur z wolnego wybiegu, 300 g cukru, 200 g masła, opakowanie cukru z prawdziwą wanilią, łyżka mąki ziemniaczanej, łyżeczka proszku do pieczenia, 400 g śliwek węgierek lub renklod, dodatkowo cukier puder i cynamon


Mąkę przesiewamy do miski, mieszamy z mąką ziemniaczaną i proszkiem do pieczenia. Masło ucieramy mikserem* na pulchną masę, dodając po jednym jajku. Wsypujemy cukier - zwykły i waniliowy oraz mąkę. Miksujemy do uzyskania jednolitej konsystencji.

Śliwki myjemy, dzielimy na pół i wyrzucamy pestki. Ciasto przelewamy do wysmarowanej masłem formy. Na wierzchu rozkładamy połówki owoców, lekko je dociskając. Ciasto piec ok. 30 minut w 240 stopniach**. Wyjąć, ostudzić. Podawać posypane cukrem pudrem i cynamonem.


* Miejsce położenia miksera wciąż pozostaje nieznane, dlatego poradziłam sobie z pomocą tradycyjnych przyrządów, takich jak drewniana kula, trzepaczka i łyżka. Masło się zwarzyło, ale nie przejęłam się tym i słusznie - koniec końców wszystko wyszło, jak należy.

** Jak wspomniałam nie opanowałam jeszcze mojego nowego piekarnika, ale wiem już, że muszę go ustawiać na temperaturę niższą niż podana w przepisie. Piekłam więc w 220 st., a i tak ciastu udało się z wierzchu zwęglić.








 

niedziela, 26 lipca 2015

Gazpacho na zimno lub ciepło

     Nie będę liczyć, jak długo tu nie zaglądałam, nie będę tłumaczyć, dlaczego tak się stało i nie będę zbytnio się rozpisywać, bo po długiej przerwie jestem jeszcze rozleniwiona. W każdym razie potrzeba pisania o jedzeniu niedawno cichaczem do mnie wróciła i czas ją zrealizować. Tak niezobowiązująco, bez obietnic, że teraz wracam na dobre i z nową jakością.

     Dziś mamy pierwszy od nie-pamiętam-kiedy chłodniejszy dzień, w którym upał nie hamuje w zarodku chęci do wszelkiej aktywności. Przewrotnie to właśnie dziś pomyślałam o gazpacho, pysznym andaluzyjskim chłodniku. Problem w tym, że jak zazwyczaj musiałam ugotować coś dla dwojga, tymczasem Pan D. chłodników z zasady nie jada. Zrobiłam więc inspirowaną gazpacho zupę na ciepło. Pan D. nie jada również świeżych ogórków, więc zastąpiłam je ogórkami kiszonymi. To dobry pomysł, dodający zupie jeszcze więcej kwaskowatości i ostrości, ale przeciętny Hiszpan mógłby się nie lada zdziwić. 

     Moja ciepła zupa a la gazpacho jest pyszna, a z dodatkiem ryżu może być samodzielnym wegetariańskim obiadem na chłodniejszy letni dzień. Po ostygnięciu i schłodzeniu staje się właściwie właściwym gazpacho, więc to takie dwa w jednym - każdemu wedle potrzeb.



GAZPACHO NA ZIMNO LUB CIEPŁO


2 litry soku pomidorowego, 5 dorodnych pomidorów, duża czerwona papryka, 5 ogórków kiszonych, 5 młodych ziemniaków, cebula, 4 ząbki czosnku, duży jogurt naturalny (400 g), oliwa (najlepiej taka do smażenia i taka extra vergine), ocet balsamiczny, sok z cytryny, sól, pieprz, cukier, słodka i ostra papryka w proszku, świeża mięta lub bazylia, ewentualnie ryż

UWAGA:
gazpacho często zagęszcza się namoczonym chlebem albo podaje z grzankami, najlepiej z masłem ziołowo-czosnkowym


W dużym garnku rozgrzewamy oliwę do smażenia. Podsmażamy na niej posiekaną cebulę i czosnek. Następnie zalewamy je sokiem pomidorowym, który doprowadzamy do wrzenia.

Ziemniaki obieramy i kroimy w drobną kostkę. Paprykę pozbawiamy gniazda nasiennego i siekamy w podobnej wielkości kostkę. Dodajemy warzywa do wrzącego soku. Gotujemy do miękkości.

Pomidory nacinamy na krzyż, wkładamy na minutę do wrzątku, potem przelewamy zimną wodą i zdejmujemy z nich skórę. Pomidory kroimy w kosteczkę, podobnie jak ogórki. Pomidory i ogórki dodajemy do zupy, kiedy ziemniaki są już miękkie.

Gdy wszystkie warzywa są już w zupie, zdejmujemy ją z ognia. Do jogurtu naturalnego dolewamy trochę gorącej zupy, mieszamy, po czym ogrzany jogurt wlewamy do garnka. Mieszamy. 

Przyprawiamy gazpacho cukrem, solą, pieprzem, sokiem z cytryny, ostrą i słodką sproszkowaną papryką i octem balsamicznym.

Porcje przed podaniem polewamy oliwą extra vergine i ozdabiamy listkami bazylii lub mięty. 

Po ostudzeniu wkładamy zupę do lodówki. Na drugi dzień będzie przepysznym chłodnikiem, którego smaki odpowiednio się przegryzły. Chyba, że nie jadamy chłodników - wtedy wystarczy znów ją podgrzać.


GAZPACHO NA ZIMNO

Jeśli od początku chcemy mieć chłodnik, to z listy składników wyrzucamy ziemniaki i ryż. Na początek posiekaną cebulę i czosnek sparzamy, żeby nie miały zbyt ostrego smaku, po czym dodajemy do zimnego soku pomidorowego. Drobno kroimy paprykę, ogórka wężowego (chociaż tutaj też możemy zamienić je na kiszone lub małosolne) i sparzone wcześniej pomidory. Warzywa dorzucamy do soku. Dodajemy jogurt (możemy też zrezygnować zupełnie z jogurtu albo wręcz przeciwnie - dodać dwa duże opakowania). Przyprawiamy chłodnik solą, pieprzem, sokiem z cytryny, octem balsamicznym i cukrem. Możemy oczywiście zaostrzyć smak sproszkowaną ostrą papryką. Podajemy z listkami mięty i szlaczkiem z najlepszej oliwy.




Wersja chłodnikowa od podstaw z pewnością jest daniem szybkim w przygotowaniu i orzeźwiającym, dlatego pragnę dodać wpis do akcji "Lekkie i szybkie dania na upalne dni". Może przejdzie :)

Lekkie i szybkie dania na upalne dni

piątek, 29 maja 2015

Kasza bulgur z kabanosami, pomidorami, cieciorką i czarną fasolą

     Kupiłam niedawno opakowanie kaszy bulgur wymieszanej z makaronem vermicelli. Nie wiedziałam za bardzo, z czym to się je, więc poczyniłam risercz w internecie. Zainteresował mnie przepis Nigelli Lawson na gulasz z chorizo i cieciorki, który autorka zaleca podawać właśnie z tym typem kaszy. Chorizo jest drogie i trudno dostępne, więc użyłam tego, co było w moim zasięgu - cieniutkich kabanosów z piri-piri. Dwie puszki cieciorki wydawały mi się ilością ogromną i monotonną, więc jedną jej puszkę zastąpiłam czarną fasolką, którą niedawno odkryłam w osiedlowym sklepiku, w którym sprzedają różne ciekawostki kulinarne. Nigella używa śladowej ilości sherry, ale że nie pijam czegoś takiego, to dodałam trochę zwyczajnej czystej, której resztkę miałam w lodówce. Jak widać nieco odbiegłam od oryginalnego, więc jeśli ktoś chciałby się z nim zapoznać, to można to zrobić tutaj.

     Jadłam kaszę bulgur po raz pierwszy i bardzo mi się spodobała, zwłaszcza w duecie z drobnym makaronem. Całość okazała się nową, ciekawą propozycją szybkiego i smacznego posiłku, w sam raz na zabiegany dzień. Moja wersja jest dość pikantna, ale wystarczy pominąć dodatek ostrej papryczki i wybrać zwykłe kabanosy zamiast tych o smaku piri-piri, żeby było łagodniej. Świetnym pomysłem jest dodatek cynamonu, a pomysłem godnym rozważenia jest dodanie suszonych moreli, które znajdują się na pierwotnej liście składników.


KASZA BULGUR Z KABANOSAMI, POMIDORAMI, CIECIORKĄ I CZARNĄ FASOLĄ


400 g kaszy bulgur z makaronem vermicelli (może być też sama kasza), litr wody, 300 g cienkich kabanosów z piri-piri (w oryginalnym przepisie miało być chorizo, może być też dowolny rodzaj pikantnej kiełbasy z papryką), pół ostrej papryczki, 2 ząbki czosnku, 2 puszki pomidorów krojonych, puszka cieciorki, puszka czarnej fasoli (lub po prostu 2 puszki wybranych warzyw strączkowych), 4 łyżki sherry (zastąpiłam czystą wódką), sól, pieprz, łyżeczka cynamonu, pół łyżeczki mielony kminek, 2 liście laurowe, oliwa do smażenia


W garnku rozgrzewamy oliwę. Przez kilka minut podsmażamy na niej kaszę bulgur. Następnie dodajemy łyżeczkę cynamonu i dwie łyżeczki soli, po czym smażymy jeszcze chwilę, mieszając. Teraz zalewamy kaszę litrem wody, zagotowujemy i trzymamy przez ok. 15 minut na niewielkim ogniu pod przykryciem. Gotujemy aż płyn się wchłonie, a kasza będzie miękka.

Do drugiego garnka wrzucamy pokrojoną w kawałki kiełbasę i stawiamy na ogniu. Gdy z kabanosów wytopi się tłuszcz, dodajemy posiekane drobno papryczkę i czosnek. Smażymy chwilę, po czym dolewamy 4 łyżki alkoholu i odparowujemy go. Następnie wrzucamy do garnka odsączone cieciorkę i fasolkę oraz pomidory. Puszkę po pomidorach zalewamy do połowy wodą i taką ilość płynu dodajemy do garnka. Przykrywamy potrawę i dusimy przez 5 minut. 





piątek, 15 maja 2015

Polędwica wieprzowa z cydrem i jabłkiem

     W drodze na koncert w jakiejś ukrytej wśród wielkopolskich lasów mieścinie, zatrzymaliśmy się przy wiejskim spożywczaku. Pod ostrzałem spojrzeń "lokalsów", sączących pod sklepem napoje chłodzące, zeszliśmy po schodkach do wnętrza, które pamiętało jeszcze poprzedni ustrój. Byliśmy głodni, ale spośród całego asortymentu na wynos i do zjedzenia w samochodzie nadawały się jedynie ciastka na wagę. Wybraliśmy więc kilka rodzajów świeżo dostarczonych fabrycznych wyrobów cukierniczych oraz napoje. Mi trafił się cydr kujawski, wypatrzony na górnej (sic!) półce przez sponsora prowiantu (z tego miejsca dziękuję i pozdrawiam). Miałam go wypić przed koncertem, ale ostatecznie zapomniana i nienaruszona buteleczka cydru wróciła w mojej przepastnej torbie do domu.

     Na drugi dzień na obiad miało być coś z polędwicy wieprzowej. Cydr aż się prosił, żeby dodać go do mięsa, razem z jabłkiem oraz stosownymi przyprawami - musztardą, majerankiem i rozmarynem. Danie udało się wybornie, a i jeszcze została szklaneczka niskoalkoholowego trunku na popitkę. 

     To taka moja naprędce wyczarowana wersja dania o francuskim charakterze. Jeśli macie calvados, możecie wzmocnić nim danie. Jeśli nie przestrzegacie diety, możecie dodać śmietany (nie, żebym ja jej przestrzegała, ale lubię niezabielane sosy). Jeśli macie świeży tymianek, nie wahajcie się go użyć. A może macie w lodówce tylko zwykłego browara? Twórzcie!


POLĘDWICA WIEPRZOWA Z CYDREM I JABŁKIEM


ok. 300 g polędwicy wieprzowej, szklanka cydru, małe jabłko (lub pół dużego), 2 małe cebulki lub jedna duża, łyżeczka musztardy Dijon, majeranek, rozmaryn, sól, pieprz, olej do smażenia


Polędwicę kroimy w plastry o centymetrowej grubości, które rozklepujemy dłońmi (kłykciami i palcami). Kawałki posypujemy z dwóch stron solą, pieprzem oraz ziołami. Opuszkami palców wklepujemy przyprawy w mięso.

Jabłko przekrawamy na pół, a następnie kroimy w półksiężyce (nie trzeba go obierać). Cebulę siekamy, niekoniecznie drobno.

Na patelni rozgrzewamy olej i rumienimy na nim z obu stron kotleciki. Następnie dodajemy cebulę i kawałki jabłka, po czym smażymy jeszcze chwilę. 
Cydr mieszamy z łyżeczką musztardy i wlewamy go na patelnię. Przez kilka minut odparowujemy alkohol, a potem kilka minut dusimy potrawę pod pokrywką. Podajemy  z ziemniakami.




środa, 6 maja 2015

Pancakes na maślance z bekonem i syropem klonowym

     Dwa wpisy temu czyli dość dawno, ponieważ dopuściłam ostatnio do dwutygodniowej przerwy w blogowaniu, pokazywałam Wam schab z syropem klonowym. Jednak pierwszą rzeczą, którą chciałam zrobić, kiedy dorwałam się do butelki tego specjału, było polanie nim amerykańskich pancakes z bekonem. Zawsze pociągały mnie słodko-słone zestawy smakowe, więc to popularne za oceanem danie śniadaniowo-lunchowe było absolutnym must-try, skoro już tak amerykanizujemy. Znalazłam przepis na pankejki na maślance, bo takie są ponoć najlepsze i przystąpiłam do dzieła.

      Smażenie tych pulchnych placuszków to bułka z masłem, ale wymaga nieco cierpliwości. Trzeba się trochę nastać przy patelni, nim na talerzu uzbiera się odpowiednio wysoka górka naleśników. W międzyczasie możemy doglądać bekonu oraz dumać nad naturą wszechrzeczy, o ile niczego przez te refleksje nie spalimy. Gdy pancake'owy stos osiągnie pożądaną wysokość, okalamy go chrupkimi plastrami bekonu i polewamy złocistym, żywicznym syropem. Mi ta kombinacja smakowa bardzo przypadła do gustu. Powiem więcej: jest jedną z tych, od których gotowa jestem się uzależnić.

     Kilka dni temu smażyłam pankejki z Bratem, ale jeszcze nie udało mi się go namówić na bekon w słodkim towarzystwie. Myślę jednak, że w końcu się przekona. Jego i wszystkich innych sceptyków namawiam, żeby chociaż spróbowali! Amerykanie przecież najlepiej wiedzą, co dobre i niezdrowe.


PANCAKES NA MAŚLANCE Z BEKONEM I SYROPEM KLONOWYM


150 g mąki pszennej, łyżeczka sody, jajko, 3 łyżki rozpuszczonego masła, 200 ml maślanki, łyżka cukru pudru, pół łyżeczki soli, boczek w cieniutkich plasterkach, syrop klonowy w dowolnej ilości


W dużej misce mieszamy sypkie składniki placuszków: mąkę, sodę, cukier i sól, a następnie dodajemy składniki mokre - jajko, rozpuszczone masło i maślankę. Wszystkie ingrediencje łączymy ze sobą, ale nie musimy robić tego przesadnie pedantycznie. Martha Stewart twierdzi, że dobre ciasto na pankejki powinno być grudkowate, tak jak w przypadku muffinek.

Rozgrzewamy patelnię do naleśników, którą możemy delikatnie nasmarować masłem. Smażymy niewielkie placuszki - gdy na powierzchni pojawią się bąbelki, odwracamy je na drugą stronę.

Obok na zimną patelnię grillową kładziemy plastry boczku i smażymy do takiego stopnia, do jakiego lubimy.

Pancakes układamy w stosik, przyozdabiamy plastrami boczku i polewamy syropem klonowym. 








Przepis zgłaszam do akcji "Kuchnia północnoamerykańska". Kanadyjski syrop klonowy i amerykańskie pankejki obejmują wszak prawie cały kontynent Ameryki Północnej!

Kuchnia Ameryki Północnej 2015


czwartek, 23 kwietnia 2015

Wiosenna zupa jarzynowa

     Lekko, coraz lżej - na ramionach, bo warstw na nich coraz mniej i na talerzach, bo apetyt na ciężkie, gęste potrawy odchodzi do lamusa wraz z grubymi płaszczami. Nareszcie mogę zrobić mój ulubiony serek wiosenny ze szczypiorkiem i rzodkiewką. Na rynku tyle nowości, tyle młodości, tyle świeżości, że decyduję się na zupę jarzynową, żeby do jednego gara włożyć jak najwięcej tych nowalijek: młodego pora, wczesne ziemniaki, rzodkiewkę i kalarepę. Do tego trochę mięsa, żeby był smak i mrugające złote oczka i żeby Pan D. miał co atawistycznie obgryzać, odrobina cierpliwości i minimalna ilość przypraw - liść laurowy i ziele angielskie, jak to zazwyczaj w polskim bulionie bywa oraz sól, pieprz i odrobina cukru, żeby podkreślić słodycz warzyw. 
     Gotując zupę jarzynową rozkoszowałam się jej nabierającym mocy  aromatem, tym samym, który w dzieciństwie mnie odrzucał. Nie cierpiałam jarzynowej, a teraz proszę! Babcia byłaby bardzo zadowolona. Mam tylko nadzieję, że wybaczy mi, że wyrzuciłam pora. To jego pływające w zupie i ciągnące się farfocle były najmniej miłe mojemu dziecinnemu sercu, a przecież gdy odda już zupie całą swoją duszę, nie ma powodu, żeby się z nim męczyć.


WIOSENNA ZUPA JARZYNOWA


5 skrzydełek z kurczaka, 2 litry wody, 2 liście laurowe, 2 ziarna ziela angielskiego, pieprz czarny, sól, odrobina cukru, kawałek korzenia selera, marchewka, młody por, cebula, spora kalarepa, 5 młodych ziemniaków (lub nawet więcej, jeśli są bardzo małe), 10 rzodkiewek, makaron-zacierka (niekoniecznie, ale ja lubię makaron w zupie), szczypiorek, koperek lub natka pietruszki do posypania

UWAGA: 

oczywiście można użyć innych warzyw, dodać jeszcze kalafiora czy na co tylko macie ochotę.


Skrzydełka oczyszczamy, wkładamy do garnka i zalewamy zimną wodą. Doprowadzamy do wrzenia, dodajemy ziele angielskie, liście laurowe, kilka ziarnek pieprzu i łyżkę soli. Gotujemy na niewielkim ogniu przez pół godziny. 

Po tym czasie dodajemy pokrojone w kostkę warzywa: cebulę, marchew, selera, kalarepę i ziemniaki. Pora przekrawamy na pół. Dodajemy trochę cukru (jakieś pół łyżeczki). Gotujemy na małym ogniu przez kolejne pół godziny, pod koniec dorzucając na kilka minut pokrojone na ćwiartki rzodkiewki.

W międzyczasie gotujemy makaron, który odcedzamy, przelewamy zimną wodą i dodajemy do zupy.

Gdy warzywa są miękkie, pozostaje nam sprawdzić, czy zupie trzeba więcej soli albo cukru, bo pieprzem na pewno trzeba ją jeszcze doprawić. Najlepiej świeżo zmielonym. Jeśli uda mi się wyłowić ziele angielskie, to się go pozbywam, żeby nikt nie złamał sobie zęba. Usuwam też pora, który po ugotowaniu w zupie przypomina rzeczy, o których nie wypada pisać przy jedzeniu.

Rozlewamy jarzynową do miseczek i posypujemy jeszcze posiekaną natką.




poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Schab z syropem klonowym

     Wyznałam ostatnio, że zbieram niemal wszystkie przepisy, które w formie drukowanej staną mi na drodze. Nie sposób byłoby wykorzystać je wszystkie, ale te naprawdę interesujące lub naprawdę praktyczne, wcielam w życie. Tym razem ożywiłam przepis dołączony do butelki syropu klonowego. Nieznany autor lub autorzy receptury kazali kotlety ze schabu podsmażyć, następnie zalać 200 ml syropu klonowego, doprawić sokiem z cytryny, a na koniec flambirować przy użyciu koniaku.

     Chętnie spróbowałabym flambirowania, ale koniaku nie lubię i nie chciałam kupować całej jego flaszki tylko po to, żeby podjąć próbę spalenia sobie kuchni. Poprzestałam więc na resztce wina, którą miałam w lodówce. Ograniczyłam też ilość syropu - 200 ml to naprawdę sporo i nie wiem, co by z tego wyszło. Dałam o połowę mniej i to w zupełności wystarczyło.

      Jeśli będę kiedyś miała pod ręką koniak i syrop klonowy, nie omieszkam wypróbować oryginalnego przepisu. Tymczasem polecam Wam moją wersję, która bardzo nam smakowała. Syrop klonowy ma specyficzny posmak, który bardzo lubię, ale myślę, że możecie zastąpić go miodem. 


SCHAB Z SYROPEM KLONOWYM


5 kotletów ze schabu (razem ok. 360 g), 100 ml syropu klonowego, sok z połowy cytryny, pół szklanki czerwonego wytrawnego wina, sól, pieprz, olej

Dodatki: młode ziemniaki z wody, mieszanka sałat z rukolą z sosem winegret (3 łyżki oliwy, łyżka octu balsamicznego, łyżeczka musztardy Dijon, łyżeczka syropu klonowego, trochę soku z cytryny, sól pieprz)


Kotlety rozbijamy delikatnie, solimy i pieprzymy. Obsmażamy je z dwóch stron na patelni, po czym zalewamy winem. Odparowujemy przez kilka minut alkohol (na dość silnym ogniu). Teraz dodajemy syrop klonowy i sok z cytryny. Dusimy pod przykryciem przez 15 minut. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem.

Podajemy z ugotowanymi ziemniakami polanymi sosem i sałatą wymieszaną dokładnie z winegretem.  



czwartek, 16 kwietnia 2015

Włoska zupa z bakłażanów i papryki

     Smakowita, wegetariańska, niezbyt ciężka, ale sycąca już w niewielkiej ilości, zupa o włoskiej prowiniencji. Tak dobra, że Pan D. nawet nie zwrócił uwagi na brak mięsnej wkładki. Znam wiele osób, które nie lubią rodzynek, można je więc pominąć, ale mi podobał się ten dodatek. Włosi lubią łączyć rodzynki z bakłażanami, np. w caponacie. 
     Nie mam ostatnio zbyt wiele czasu, nie będę się więc dłużej rozpisywać. Powiem tylko, że przepis na tą zupę znalazłam na opakowaniu przypraw (bodajże czarnego pieprzu) i nieznacznie tylko zmodyfikowałam. Wzmocniłam smak koncentratem pomidorowym i ostrą papryczką i dorzuciłam makaron, żeby zupa mogła stanowić samodzielny obiad. 

     Inspiracje są wszędzie, a ja maniakalnie je zbieram. Gromadzę wszelkie ulotki, darmowe gazetki i opakowania po różnych produktach, które zawierają przepisy. Jako wielbicielka słowa pisanego gromadzę zresztą makulaturę wszelaką, choć z reguły nigdy do niej później nie zaglądam. Już wyobrażam sobie moje mieszkanie za kilkadziesiąt lat... Z drugiej strony, jeśli na emeryturze zabraknie mi na chleb, to może uciułam na niego sprzedając papiery w skupie? Wszystko ma swoje dobre strony.


WŁOSKA ZUPA Z BAKŁAŻANÓW I PAPRYKI


2 nieduże bakłażany (po ok. 300 g każdy), 2 ząbki czosnku, duża czerwona papryka, mała ostra papryczka, 1,5 l bulionu warzywnego, 4 czubate łyżeczki koncentratu pomidorowego, 2 utłuczone w moździerzu goździki (lub szczypta mielonych goździków), świeżo zmielony czarny pieprz, 3 łyżki rodzynek, oliwa do smażenia, drobny makaron (użyłam jajecznej krajanki), starty żółty ser (opcjonalnie)


Na oliwie podsmażamy pokrojone w kostkę bakłażany i paprykę. Gdy już zmiękną, dodajemy drobno posiekany czosnek i ostrą papryczkę, smażymy jeszcze chwilę. Zalewamy warzywa bulionem, doprawiamy pieprzem, goździkami i koncentratem pomidorowym. Dusimy 10 minut.

W tym czasie gotujemy makaron (w ilości "na oko"). Po 10 minutach dodajemy do zupy rodzynki i gotujemy jeszcze kilka minut.

Można podać z utartym żółtym serem. 



poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Mazurek orzechowy na kruchym spodzie z polewą karmelową

     Do końca Poniedziałku Wielkanocnego zostało parę godzin, a ja zakończyłam właśnie rodzinne wizyty, mogę więc powiedzieć, że już właściwie po świętach. Na pożegnanie z nimi pokażę Wam jeszcze mojego tegorocznego mazurka. Może przepis ten przyda się komuś w następną Wielkanoc.

      Dziś na przygotowanym w piątek kruchym spodzie położyłam dżem malinowy oraz masę z jajek, cukru i orzechów laskowych, które mój Brat rozbijał młotkiem, ponieważ w tym roku nie udało mi się kupić orzechów mielonych. Wierzch powlekłam polewą karmelową, brzeg obsypałam pokruszonymi orzechami i przyozdobiłam czekoladowymi jajeczkami w liczbie jedenastu, symbolizującej apostołów z wykluczeniem zdrajcy Judasza.  Mazurki to piękny przykład sztuki użytkowej - mogą wyglądać jak małe dzieła sztuki, a potem można je zjeść. 

     Święta to zawsze trudny czas dla układu pokarmowego i nerwowego. Także w te święta było ciężko, ale na szczęście raczej na żołądku niż na sercu. Tyle trzeba zjeść, żeby wszystkiego skosztować i nikogo nie urazić! Nie brakowało jednak chwil miłych, a nawet ważnych i mam nadzieję, że zakwitną one na wiosnę, która wciąż jeszcze czai się u progu. Zimny wiatr nie zachęcał do spacerów, za to pozwolił nam przekonać się, jak bardzo słuszną decyzją było pozbycie się na dobre telewizora kilka lat temu. 


MAZUREK ORZECHOWY NA KRUCHYM SPODZIE Z POLEWĄ KARMELOWĄ


spód:

200 g zimnego masła, 150 g mąki pszennej, 30 g mąki ziemniaczanej, 50 dkg cukru pudru, 3 żółtka, masło do formy, szczypta soli

warstwa orzechowa:

szklanka mielonych orzechów laskowych, 5 jajek, 6 łyżek cukru, pół szklanki tartej bułki, słoik dżemu - użyłam malinowego bez pestek, ale może być też inny, np. morelowy albo wiśniowy

polewa karmelowa:

100 g (tabliczka) czekolady karmelowej (Wedel Karmellove), 50 ml mleka, łyżka cukru pudru, szczypta soli, 15 g masła (plasterek o grubości 1 cm) 

(polewę można zastąpić lukrem albo kajmakiem, nawet takim gotowym z puszki)

ozdoby:

tym razem użyłam małych czekoladowych jajeczek Milka i utłuczonych orzechów laskowych, ale można udekrować mazurka całymi orzechami, ozdobami z marcepanu (dwa lata temu zrobiłam z marcepanu uroczego zajączka), malowidłami z rozpuszczonej czekolady i mnóstwem innych rzeczy - byle były jadalne


1. Spód najlepiej upiec 2-3 dni przed planowaną konsumpcją mazurka. Na stolnicę wysypujemy mąki i cukier puder, siekamy z zimną kostką masła. Dodajemy żółtka i szczyptę soli, zagniatamy szybko na gładką masę. Formujemy z ciasta kulę, którą owijamy w folię spożywczą i na godzinę wkładamy do lodówki.

Prostokątną lub okrągłą formę (najlepiej z wyjmowanym dnem) smarujemy masłem i wyklejamy równomiernie ciastem. Nakłuwamy spód widelcem, żeby nie wybrzuszał się w piekarniku. Pieczemy w 180 st. C przez ok. 15 minut.

Najlepiej zostawić spód w formie, aż nie przejdziemy do następnego etapu.


2. Masę orzechową przygotowujemy w następujący sposób: jajka ubijamy z cukrem i łyżką wody nad kąpielą wodną. Najlepiej na garnku z gotującą się wodą postawić mniejszy garnek, w którym będziemy ubijać jajka. Dzisiaj szklana misa, której pierwotnie chciałam do tego celu użyć, popękała promieniście pod wpływem temperatury.

Gdy jajka podwoją swoją objętość odstawiamy je do przestygnięcia. Wtedy mieszamy je z mielonymi orzechami i tartą bułką.

Na kruchym spodzie rozsmarowujemy dżem, a na nim rozprowadzamy warstwę orzechową. Pieczemy 15-25 minut w 175 st. C.

3. Polewę robimy zagotowując w rondlu mleko, w którym rozpuszczamy czekoladę. Dodajemy cukier i masło i mieszamy do uzyskania idealnie gładkiej konsystencji.

Polewą pokrywamy wierzch mazurka. Brzeg obsypujemy zmielonymi orzeszkami lub dekorujemy całymi orzechami. Reszta ozdób zależy już zresztą od indywidualnej inwencji. Gdy polewa zastygnie, możemy przełożyć nasze dzieło na duży talerz lub paterę i podać na stół.








Przepis dodaję do akcji "Wielkanocne smaki - edycja V".

Wielkanocne Smaki - edycja V

sobota, 4 kwietnia 2015

Babka adwokatowa z polewą karmelową

     Mój blog nie należy do tych, które z wyprzedzeniem podają przepisy świąteczne. Sama robię wszystko zazwyczaj tuż przed świętami albo w ich trakcie i dopiero wtedy mogę podzielić się z Internetami moimi okolicznościowymi wypiekami. 
     Wczoraj pojechałam do rodziców piec, bo sama wciąż nie mam piekarnika. Plan był taki: piekę babkę adwokatową w dwóch egzemplarzach (jeden dla mojej rodziny, drugi eksportowy dla rodziny Pana D.) oraz kruchy spód do mazurka. Pierwsza baba udała się wspaniale, mimo niespodziewanego wycieku podczas pieczenia. Spód do mazurka zrobiłam sprawnie, ale w kuchni ciągle towarzyszył mi Brat. Owszem, świetnie się bawiliśmy, ale zagadana wyjęłam z formy kruchy blat zamiast babki. Nawet jeszcze dobrze nie ostygł, więc przedwczesne rozstanie z formą przypłacił nadkruszonym brzegiem. Mam nadzieję, że jakoś uda mi się to ukryć pod kolejnymi warstwami mazurka. 

     Kiedy zwolniłam formę, wstawiłam do pieca drugą babkę i pojechaliśmy na zakupy. Po powrocie mina mocno mi zrzedła, bo zastałam w piekarniku ciasto z wklęsłym zakalcem w środku. Po namyśle odkryłam źródło porażki: nie dodałam jajek! Cóż, pieczenie wymaga jednak skupienia i nie jest to najlepszy czas na wygłupianie się z Bratem, ale nie żałuję, bo już się za nim stęskniłam. Coś za coś!

     Mimo porażek mam jedną, piękną babę na prezent, którą mogę Wam zaprezentować. Przepis na nią zapożyczyłam z bloga Domowe Wypieki, którego autorka wzięła go z kolei z niemieckiej książki Dr. Oetkera. Z tym nazwiskiem kojarzy mi się pewna anegdota: na przebieraną domówkę, w której brałam udział, przyszedł kolega, który wyglądał tak samo, jak zawsze. Zapytany o to, za kogo jest przebrany, odparł: "Za dra Oetkera". Sprytne, prawda?

     Wracając do rzeczy: babka adwokatowa jest bardzo prosta i szybka w przygotowaniu i na pewno się uda, o ile nie zapomni się o którymś składniku. Ciasto jest wilgotne, z delikatnym aromatem ajerkoniaku. W sam raz do upieczenia na ostatnią chwilę, np. dziś wieczorem. Piekę ją już drugi rok z rzędu, a w następnych latach planuję pewne modyfikacje, do których też Was zachęcam. Zamiast adwokata można dodać inny gęsty słodki likier (np. kawowy lub czekoladowy), a także pokombinować z polewą. Może być czekoladowa, karmelowa, adwokatowa... Do ciasta  można wmieszać kawałki czekolady albo marcepanu lub posiekane orzechy. Puśćcie wodze fantazji!


BABKA ADWOKATOWA Z POLEWĄ KARMELOWĄ


125 g mąki pszennej tortowej, 125 g mąki ziemniaczanej, 4 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia, opakowanie cukru z prawdziwą wanilią, 250 g cukru pudru, 250 ml (szklanka) ajerkoniaku i tyle samo oleju (np. słonecznikowego, rzepakowego), 5 jajek, trochę masła i mąki do formy

polewa karmelowa:

100 g (tabliczka) czekolady karmelowej (Wedel Karmellove), 50 ml mleka, plaster masła o grubości 1 cm, łyżka cukru pudru


W dużej misce łączymy suche składniki. Następnie dodajemy składniki mokre i całość mieszamy mikserem na wysokich obrotach, aż powstanie jednorodna, dość rzadka i kleista masa. 

Formę smarujemy masłem i obsypujemy mąką, po czym wlewamy do niej ciasto. Pieczemy przez godzinę w 160 st. C (z termoobiegiem, bez - w 180 st.).

Wyjmujemy babę i zostawiamy na 15 minut do przestygnięcia. Wtedy możemy wyjąć ją z formy i zupełnie ostudzić.


Robimy polewę: w rondelku zagotowujemy mleko i zestawiamy je z ognia. Wrzucamy podzieloną na kostki czekoladę, dodajemy masło i cukier puder. Wstawiamy na malutki ogień i mieszamy cały czas, aż czekolada się rozpuści i powstanie pozbawiona grudek polewa. Najlepiej używać trzepaczki.

Za pomocą pędzla lakierujemy babkę polewą. Zostawiamy do zastygnięcia.







ŻYCZĘ WSZYSTKIM SAMYCH UDANYCH WYPIEKÓW, POPISOWYCH DAŃ, KONSUMPCJI BEZ BÓLU BRZUCHA I GŁOWY ORAZ WIOSNY W SERCU, CHOĆBY AKURAT PADAŁ ŚNIEG, BO TEGOROCZNY KWIECIEŃ PRZEPLATA JAK SZALONY. ŻYCZĘ WAM TEŻ, ŻEBYŚCIE SPOTYKALI NA SWOJEJ DRODZE TAKICH LUDZI, JAK PAN, KTÓRY PRZED ŚWIĘTAMI CHODZIŁ PO MIESZKANIACH, SPRZEDAJĄC JAJKA ZE SWOJEJ HODOWLI KUR. NIE MIAŁAM GOTÓWKI, A ON WRĘCZYŁ MI 20 JAJ, MÓWIĄC, ŻE LUDZIOM TRZEBA UFAĆ I ZAPŁACĘ MU PRZY  OKAZJI. WESOŁEGO ALLELUJA!




Przepis dodaję do akcji "Wielkanocne przysmaki - edycja V".

Wielkanocne Smaki - edycja V

niedziela, 29 marca 2015

Mini-zapiekanki makaronowe z kiełbasą i groszkiem

     "Ugotuj mi coś" to chyba najmilszy komplement, jaki może usłyszeć osoba z kuchennymi aspiracjami. Trzy słowa, które rozkosznie łechcą zawartym w nich uznaniem i zaufaniem. Ja najczęściej słyszę je od mojego Brata i staram się zawsze sprostać mieszczącym się w nich nadziejom. Ostatnio taką prośbę usłyszałam od niego w domu Rodziców, więc korzystając z rzadkiej okazji użycia piekarnika zafundowałam nam mały powrót do przeszłości.

     Nasza Mama zawsze wracała z pracy dość późno, więc starała się robić obiady ekspresowe. Jednym z nich była zapiekanka makaronowa, którą można przygotować w trochę ponad pół godziny z niewielu składników i przy minimalnym nakładzie pracy, a jednak wydawała się nam czymś wyjątkowym i odświętnym. Coś z piekarnika na tle posiłków gotowanych rzeczywiście było pewnym odstępstwem. Uwielbiałam też to, że zapiekanki dostawaliśmy w małych, indywidualnych porcjach, bo Mama zapiekała je w pojedynczych miseczkach.

     Składniki tej zapiekanki zalewa się mieszanką śmietany i jajek, których proporcji Mama nie pamiętała. Udało mi się je ustalić metodą prób i błędów, więc teraz mogę podzielić się z Wami tym przepisem. Nic wyrafinowanego, ot, proste, domowe jedzenie, ale Waszym dzieciom też na pewno spodoba się przeznaczona tylko dla nich miseczka zapiekanych pod żółtym serem pyszności.


MINI-ZAPIEKANKI MAKARONOWE Z KIEŁBASĄ I GROSZKIEM


Na 5 porcji:
 
puszka groszku, kiełbasa polska, 500 ml śmietany 18 %, 4 jajka, sól, pieprz, gałka muszkatołowa, pikantny żółty ser do utarcia (jakieś 150 g), 250 g makaronu penne


Makaron gotujemy w osolonej wodzie al dente. Dojdzie jeszcze w piekarniku. Odcedzamy, ale nie przelewamy zimną wodą.

Jajka roztrzepujemy ze śmietaną. Doprawiamy do smaku solą, pieprzem i gałką muszkatołową, najlepiej świeżo startą.  

Groszek odcedzamy, kiełbasę kroimy w kostkę, ser ucieramy.

Do każdego naczynka do zapiekania wkładamy jakieś 2 łyżki makaronowych rurek, kilka łyżek groszku, trochę kiełbasy. Oczywiście staramy się rozdzielić składniki jak najbardziej sprawiedliwie. Każdą porcję zalewamy mieszaniną śmietany i jajek tak, żeby przykryć zawartość miseczek. Posypujemy wierzch startym żółtym serem. Zapiekamy w 180 st. C przez 20-25 minut, aż ser się zezłoci, a masa śmietanowo-jajeczna się zetnie.

UWAGA! PO WYJĘCIU Z PIEKARNIKA ZAPIEKANKI SĄ BARDZO GORĄCE!



wtorek, 24 marca 2015

Makaron z fenkułem, łososiem i kaparami

     Do zrobienia sałatki zużyłam tylko pół główki kopru włoskiego, musiałam więc jakoś spożytkować drugą część. Pomyślałam o makaronie z fenkułem, a na dodatki wybrałam kapary i łososia. Szczerze mówiąc spodziewałam się, że będzie to kolejny eksperyment z kategorii tych, których rezultaty da się zjeść, ale których nigdy więcej się nie powtórzy. Tymczasem efekt przerósł moje oczekiwania i okazało się, że wymyśliłam pastę, na którą jeszcze nieraz będę miała ochotę!

     Makaron świderki z koprem włoskim podduszonym w miodzie, zgrillowanym filetem z łososia i kaparami, otoczony sosem ze śmietany i soku cytrynowego doprawionych musztardą i gałką muszkatołową to dzieło, z którego jestem naprawdę dumna. Serdecznie polecam, zwłaszcza tym, którzy boją się anyżowego aromatu fenkuła. Nawet osobom, które nie lubią anyżu, wyda się on przyjemny. Warto zjeść od czasu do czasu koper włoski, bo otwiera głowę na nowe połączenia smakowe, jest delikatny w smaku i niskokaloryczny, a do tego bardzo zdrowy. Zawiera m.in. witaminę C, błonnik i potas, dlatego jest dobry dla nadciśnieniowców. Jeśli kogoś to nie przekonuje, to może doceni fakt, iż fenkuł uznawany jest za afrodyzjak wzmacniający potencję u mężczyzn.


MAKARON FUSILLI Z FENKUŁEM, ŁOSOSIEM I KAPARAMI


pół główki i kilka łodyg fenkuła, ok. 300-gramowy filet z łososia, 2 fileciki anchois, kilka łyżek oliwy do smażenia, sól, pieprz, gałka muszkatołowa, łyżeczka miodu, łyżeczka musztardy Dijon, 200 ml słodkiej śmietany 18%, 2 łyżki kaparów, 500 g makaronu fusilli, mała cebulka, 2 ząbki czosnku, koperek (ten z kopru włoskiego albo zwykły koperek), sok z połowy cytryny


Filet z łososia smażymy na patelni grillowej - najpierw na stronie ze skórą, potem na drugiej - tak, by w środku był jeszcze różowy.

Cebulę siekamy w drobną kostkę, czosnek i łodyżki fenkuła kroimy w plasterki, fenkuła kroimy poziomo w piórka. 

Makaron wrzucamy na osolony wrzątek i gotujemy al dente.

Rozgrzewamy kilka łyżek oliwy i rozprowadzamy w niej fileciki anchois. Wrzucamy czosnek, cebulę i fenkuła - smażymy, aż się zeszkli. Dodajemy łyżeczkę miodu i szczyptę soli, karmelizujemy jeszcze kilka minut, często mieszając.

Dolewamy śmietanę, doprawiamy solą, pieprzem, gałką muszkatołową i musztardą. Dusimy kilka minut pod przykryciem. 

Łososia pozbawiamy skóry i kroimy na kawałki, które wrzucamy do sosu. Dodajemy kapary. Dusimy jeszcze chwilę. Doprawiamy sos sokiem z cytryny.

Makaron odcedzamy, zostawiając jakieś dwie łyżki wody, w której się gotował. Mieszamy go z tą wodą i gotowym sosem oraz posiekanym koperkiem.