Już jutro będę jeść barszcz Taty z uszkami Mamy czyli moją ulubioną wigilijną potrawę, na którą zawsze najbardziej czekam. Mówiąc ściślej, moja Mama robi właściwie pierogi zamiast uszek, ale nieważne, jaki mają kształt, ważne, że są pyszne. Przepis na nie, podobnie jak na piernik, pochodzi z książki "W staropolskiej kuchni". Wspominała o nich znajomemu i zaproponowałam, że podam mu przepis. Nie sądzę, żeby znalazł jutro czas na lepienie uszek, ale mimo wszystko chcę podzielić się ze światem tym kawałkiem mojej domowej tradycji.
USZKA DO BARSZCZU WIGILIJNEGO
Przepis pochodzi z książki Marii Lemnis i Henryka Vitry
"W staropolskiej kuchni i przy polskim stole" (Warszawa, 1983). W nawiasach mój osobisty komentarz.
Farsz:
Ugotowane grzyby, z których wywar dodaliśmy do barszczu, siekamy bardzo drobno, przesmażamy na maśle z małą, drobniutko posiekaną cebulą (możemy też po prostu namoczyć suszone grzyby na 15 minut we wrzątku), po czym łączymy dokładnie z łyżką bułki tartej i całym surowym jajkiem. Farsz solimy i pieprzymy do smaku.
Ciasto:
15 dkg mąki zagniatamy z całym jajkiem z dodatkiem szczypty soli. Ciasto powinno być wolniejsze niż na makaron. Doskonale wyrobione ciasto rozwałkowujemy cienko i kroimy na stolnicy na małe kwadraty (4x4 cm lub nieco mniejsze). Uszka bowiem, im są mniejsze, tym lepiej świadczą o kunszcie kulinarnym pani domu (lub pana domu).
Na każdym kwadracie kładziemy nieco farszu, kwadrat składamy po przekątnej, dokładnie zlepiamy brzegi, a następnie dwa przeciwległe rogi trójkątnego pierożka (zazwyczaj stosuje się technikę "owijania wokół palca").
Jeśli
wolicie pierogi, rozwałkujcie ciasto i wytnijcie z niego szklanką
kółka. Potem na każde kółko kładziemy trochę nadzienia, zlepiamy brzegi i
dociskamy palcami. Można też docisnąć brzeg widelcem, żeby uzyskać
ładne ząbki lub zrobić palcami "falbankę".
Uszka wrzucamy do osolonego wrzątku. Gdy wypłyną - są gotowe.
Moja mama też przez wiele lat robiła do barszczu pierogi z grzybami, tylko dużo mniejsze niż te z kapustą (uwielbiałam je, w barszczu, z rozkrojonych łyżką wypływało mnóstwo grzybów), a potem naoglądała się telewizji i gazet i zaczęła lepić uszka... no i ubolewam nad tym, bo żeby takie uszko zlepić to farszu jest tam tyle co kot napłakał, tak więc ja, być może wbrew tradycji, powróciłam do pierożków.
OdpowiedzUsuń