sobota, 6 grudnia 2014

Rolady z karkówki albo zrazy wieprzowe

     Zrazy to dla mnie potrawa odświętna, bo pojawiała się w mojej rodzinie zawsze od święta. Babcia często robiła zrazy na obiad w Boże Narodzenie, zamiennie ze schabem ze śliwką. Były pyszne, kruche i towarzyszył im najlepszy na świecie, ciemny sos, podany w białej porcelanowej sosjerce. Teraz podobne, choć nie tak wykwintnie podane zrazy, mogę jeszcze zjeść, jeśli pojadę do Grudziądza, gdzie jedna z sióstr Babci robi zazwyczaj zrazy na obiad powitalny. Mama też czasem podawała zrazy, ku wielkiej uciesze Taty, ale rzadko i nie pamiętam, kiedy po raz ostatni.
     Skoro było to danie zarezerwowane dla starszyzny rodu, to ja go nigdy nie robiłam. Postanowiłam jednak to zmienić, tylko, że w formie mniej odświętnej, z tańszej i szybszej w przygotowaniu wieprzowiny. Były naprawdę pyszne z sosem z pozbieranymi i ususzonymi przez nas aromatycznymi grzybami. I chociaż to były tylko zrazy wieprzowe, to od razu zrobiło się jakoś bardziej odświętnie, a Pan D. poczuł się naprawdę dopieszczony.
 


ROLADY Z KARKÓWKI ALBO ZRAZY WIEPRZOWE


5 centymetrowej grubości plastrów karkówki wieprzowej, 5 plasterków boczku (użyłam parzonego, może być też wędzony), czerwona papryka, 2 małe lub 1 duży ogórek kiszony, mała filiżanka suszonych grzybów, musztarda Dijon, sól, pieprz, przyprawa do karkówki, gęsi smalec lub olej do smażenia, czerwona cebula, 2-3 ząbki czosnku

Grzybki zalewamy wrzątkiem i odstawiamy na 15 minut.
Plastry karkówki rozbijamy cienko tłuczkiem do mięsa. Posypujemy każdy solą, świeżo zmielonym czarnym pieprzem, przyprawą do karkówki i smarujemy połową łyżeczki musztardy. Nacieramy karkówkę przyprawami. 

Na każdym kawałku mięsa kładziemy paski ogórka i papryki oraz kilka odsączonych z wody grzybków. Resztę grzybów i wodę, w której nasiąkały, zostawiamy do sosu.

Zawijamy ciasno w rolady, po drodze podwijając krótsze boki plastrów karkówki. Można pomóc sobie szpikulcami lub nitkami, ale o dziwo udało mi się świetnie bez nich poradzić.
Każdego zraza owijamy dookoła plastrem boczku (pierwotnie boczek miał być w środku i możecie zacząć od położenia jednego plastra na każdym rozbitym kotlecie, ale ja o tym zapomniałam, więc boczek ostatecznie był na zewnątrz i ten pomysł nawet bardziej mi się podobał).

Na patelni rozgrzewamy tłuszcz (po gęsi na św. Marcina został mi smalec, który świetnie nadaje się np. do smażenia kotletów lub pieczenia ziemniaków). Obsmażamy na nim zrazy z dwóch stron. Dodajemy posiekaną w kostkę cebulę i zmiażdzone ząbki czosnku (bez skórki), smażymy jeszcze chwilę.

Zalewamy wodą po grzybach, doprawioną delikatnie solą i pieprzem, dodajemy też pozostałe grzybki (drobno posiekane). Przykrywamy i dusimy przez godzinę. 

Sos można zagęścić mąką lub zabielić śmietaną, ale ja zazwyczaj tego nie robię. Wystarczy odparować wodę tak, aby był odpowiednio gęsty. Jeśli trzeba, doprawiamy sos solą i pieprzem.

Podajemy z kopytkami, pyzami drożdżowymi lub kopytkami i buraczkami lub kiszoną kapustą. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz