Już czułam pierwsze tchnienia wiosny i już szykowałam się na cieplejsze dni, w które wreszcie nie będę musiała owijać się płaszczem przypominającym kołdrę puchową, biorąc przykład ze zwierząt, które zaczynają powoli zrzucać grube zimowe poszycie. Tymczasem zimie przypomniało się, że nie była w tym roku dość uciążliwa i postanowiła to nadrobić. Znów jest mróz i właściwie pierwszy solidny śnieg.
Zimą ma się wrażenie, że trwa ona od zawsze i że już zawsze będzie trwać. Na szczęście to tylko wrażenie, niemniej jednak wciąż trzeba gotować strawę gęstą, pożywną, ciepłą i sycącą. Gotuję więc dalej zupy, gulasze i inne jednogarnkowce.
Jakiś czas temu późnym wieczorem, głodna po koncercie, wylądowałam w kebabowni - całkiem niezłej, mającej pojęcie o kuchni arabskiej, oferującej robiony na miejscu hummus i dobry falafel. Mój Brat do zamówionego zestawu dostał gratis niezłą zupę z soczewicy, która przypomniała mi o istnieniu tego warzywa strączkowego.
Wczoraj zrobiłam swoją wersję takiej zupy - gęstą dzięki soczewicy, pożywną dzięki ziemniakom i marchewce, smaczną dzięki przyprawom, z curry na czele. Jedliśmy ją ze smakiem, ale i tęsknotą za spacerami brzegiem rzeki i piwkiem na słońcu. Chciałoby się już zmienić nie tylko garderobę, ale i kuchenny repertuar. Wczoraj krojąc do twarogu blady szczypiorek, wzdychałam do młodych rzodkiewek i kalarepek. Pocieszam się, że już nam do nich bliżej niż dalej.
POŻYWNA ZUPA Z SOCZEWICĄ
cebula czerwona, 3 ząbki czosnku, mała ostra papryczka, włoszczyzna (2 duże marchewki, korzeń pietruszki, mały seler, zielona część pora), puszka pokrojonych w kostkę pomidorów bez skórki, 2 duże ziemniaki, 250 g czerwonej soczewicy, 1,5 l wody, 2 lyżeczki żółtej pasty curry, sól, pieprz, 2 łyżki oleju, sok z cytryny, ewentualnie śmietana do zabielenia
Cebulę kroimy w kostkę, czosnek i papryczkę drobno siekamy. Włoszczyznę obieramy, warzywa możemy pokroić na mniejsze kawałki (wystarczy na pół).
W garnku rozgrzewamy olej. Podsmażamy na nim cebulę, dodając po minucie czosnek i papryczkę. Po kolejnej minucie dodajemy pastę curry i smażymy jeszcze minutę, mieszając. Wrzucamy do garnka włoszczyznę, chwilę obsmażamy. Następnie wlewamy do garnka wodę i doprowadzamy ją do wrzenia. Doprawiamy sporą szczyptą soli. Gotujemy bulion pod uchyloną pokrywką przez pół godziny.
Ziemniaki obieramy i kroimy w kostkę, soczewicę płuczemy na sicie. Dodajemy je do bulionu i gotujemy jeszcze ok. 20 minut, aż wszystkie składniki będą miękkie. Na koniec dolewamy pomidory z puszki.
Wyławiamy z zupy selera, pietruszkę, pora i marchewki. Możemy je pokroić w kostkę i wrzucić z powrotem do zupy (poza porem, który po tym czasie jest rozpaćkany i oślizgły, mówiąc wprost). Ja zwróciłam zupie tylko marchewkę.
Wykańczamy dzieło: przyprawiamy je solą, sokiem z cytryny, zabielamy niewielką ilością śmietany.
Trzymajcie się ciepło i pamiętajcie o czapkach, szalikach i rękawiczkach! Zawsze ze zgrozą patrzę na bliskich mi mężczyzn, którzy chodzą z gołą głową, czerwonymi łapskami i rozchełstanym dekoltem. Dodatkowo jestem jeszcze pod wrażeniem filmiku o odmrożeniach kończyn, który ostatnio widziałam, ale przytaczać tu nie będę, bo przy jedzeniu nie wypada.
Taka zupa świetnie rozgrzewa, i jak syci ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie! Uwielbiam zawiesiste zimowe zupy i jeśli tęsknię za czymś latem, to właśnie za nimi :)
Usuń