Siedzę na tylnym siedzeniu samochodu, wpatrując się nieustannie w wypełnioną płynem miskę, którą kurczowo trzymam między kolanami. Prowadzi mój brat, w charakterystycznym dla siebie sportowym stylu. Nieekonomicznym i niebezpiecznym. Zwłaszcza dla płynu. Balansuję miską tak, by nic nie wylało się spod folii spożywczej. Zatrzymujemy się w kilku miejscach, żeby załatwić pewne sprawy. Rozprostowuję wtedy zdrętwiałe palce, po czym jazda zaczyna się znowu. W końcu jesteśmy u celu. Prawie się udało. Dłonie mam tylko trochę mokre, tapicerka ocalała. W taki oto sposób dowiozłam zamarynowanego kurczaka na 60 urodziny mojej Mamy. Na miejscu dokończyłam dzieła i podałam obiad rodzinie. Wszyscy byli zachwyceni, a co najważniejsze, smakowało Szanownej Jubilatce.
Skorzystałam ze znalezionego tutaj przepisu na "Marynowane sataye z kurczakiem", chociaż zrezygnowałam z formy szaszłyków. Podałam osobno upieczone w marynacie kawałki kurczaka, osobno sos satay i osobno ryż. W razie chęci degustacji odsyłam do oryginalnego przepisu. Ja natomiast, utwierdziwszy się w przekonaniu, że marynowanie to najlepszy sposób na przyrządzenie mięsa, zrobiłam podobnego kurczaka jeszcze raz, odrobinę zmieniając skład marynaty. To właśnie ona czyni cuda. Jako dodatek podałam pikantną zieloną fasolkę, o której pisałam tutaj.
Z Mamą jadę teraz na tydzień do Grecji, w związku z czym zapowiadam tygodniową przerwę w transmisji. Jak zwykle wyjeżdżam pełna nadziei na interesujące doznania smakowe. Jeśli śniadania w hotelu będą słabe, będę wściekła. Nic nie nastraja mnie tak optymistycznie, jak dobrze zaopatrzony szwedzki stół, z którego niespiesznie mogę dobierać sobie kolejne składniki.
KURCZAK W CZERWONEJ MARYNACIE
2-3 piersi z kurczaka - oczyszczone i pokrojone w paski
Marynata:
półtora łyżki octu ryżowego (lub z białego wina), półtora łyżki oleju roślinnego, pół szklanki sosu sojowego, duży ząbek czosnku - drobno posiekany, pół szklanki wody, kawałek świeżego imbiru - drobno posiekany (lub łyżeczka mielonego), 6 łyżeczek brązowego cukru, płaska łyżeczka ostrej papryki, półtora łyżki sosu Worcestershire, kilka kropli oleju sezamowego, 2 łyżeczki mielonej słodkiej papryki, sok z połowy cytryny
Łączymy ze sobą składniki marynaty i umieszczamy w niej kurczaka. Wstawiamy do lodówki na przynajmniej 2 godziny.
Rozgrzewamy patelnię, smażymy na niej kawałki mięsa. Dodajemy marynatę, gotujemy chwilę.
Podajemy z ryżem lub ziemniakami.
Mięso można też upiec w marynacie - trzeba je włożyć do rozgrzanego do 190 stopni piekarnika na ok. 20 minut. Nie zrobiłam tego z tej prostej przyczyny, że nie mam piekarnika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz