Ponad dwutygodniowa przerwa w blogowaniu spowodowana była zamieszaniem wokół sesji egzaminacyjnej i remontu. W całym tym bałaganie nie miałam warunków do fotografowania jedzenia, tym bardziej, że wysłużony taboret, uj... farbą czy nie wiem czym, który zastępował mi na zdjęciach stół, zaczął służyć jako drabina. Poza tym zajęta sprawami uczelnianymi nie miałam czasu na gotowanie, a jeśli już coś pichciłam, musiała być to solidna strawa, która zaspokoi głód pracujących fizycznie nad naszym mieszkankiem Pana D. i jego kolegi.
Przykładem takiej potrawy jest zupa fasolowa, gęsta, że łyżka stoi i pożywna. Moją fasolową ugotowałam z Pięknego Jasia, choć częściej do zupy
używa się fasoli drobnoziarnistej. Miała być zrobiona na wędzonych
żeberkach, ale u rzeźnika akurat ich nie było. Na haku wisiał natomiast
znakomity wędzony boczek, który kupił też pan przede mną i pani za mną, a który nadawał się do fasolówki równie dobrze. Niejaką innowacją jest tabasco, które znajduje w naszym domu szerokie zastosowanie. Nie jest to jednak rewolucja, bo tabasco to sos na bazie octu, którym czasem, zamiast sokiem z cytryny, temperuje się nadmierną słodycz zupy fasolowej.
Pan D. zadeklarował uwielbienie dla fasoli oraz innych warzyw strączkowych i sycących dań z nich przygotowywanych, niewykluczone więc, że w najbliższym czasie pojawi się więcej podobnych przepisów. Być może wypróbuję jakiś ze strony niejakiej pani Janiny Molek, na którą właśnie trafiłam. Pani Janina pała sięgającą czasów dzieciństwa miłością do fasoli i jest autorką książki "Piękny Jaś z doliny Dunajca". Na jej stronie dostępnych jest kilka przepisów na różnorakie wykorzystanie fasoli, także na słodko. Najbardziej zainteresował mnie jednak fragment wywiadu z pasjonatką fasoli, która wbrew obiegowej opinii twierdzi, że fasoli nie wolno namaczać. Żeby była sucha, słodka i nie pękała, trzeba podobno zalać ją zimną wodą z odrobiną oleju, a potem gotować przez dwie godziny, uzupełniając odparowującą wodę. Następnym razem zaufam specjalistce.
ZUPA FASOLOWA
400 g fasoli Piękny Jaś (przeczytaj tekst powyżej i zdecyduj, czy moczyć ją przez noc czy nie), 300 g wędzonego boczku, pęczek włoszczyzny (dwie marchewki, dwie pietruszki, mały seler, biała część pora), 4-5 ziemniaków, 2 litry wody, cebula, 3 ząbki czosnku, suszony majeranek, suszony cząber, kminek - w ziarnach i mielony, sok z cytryny, tabasco (nadobowiązkowo), sól, pieprz ziarnisty, 3 ziarna ziela angielskiego, 3 liście laurowe
Fasolę i połowę kawałka boczku zalewamy zimną wodą i zagotowujemy. Gotujemy bez przykrycia 10 minut (podobno w ten sposób pozbywamy się zawartych w warzywach strączkowych substancji toksycznych, choć może być to mit). Zdejmujemy powstałą pianę czyli odszumowujemy. Dodajemy kilka ziarenek pieprzu, dużą szczyptę ziarenek kminku, ziele angielskie i liście laurowe.
Obieramy i kroimy w kostkę warzywa. Dodajemy do zupy i gotujemy tak długo, aż wszystkie, łącznie z fasolą, zmiękną.
Wtedy doprawiamy solą, pieprzem, mielonym kminkiem, suszonymi ziołami, sokiem z cytryny i tabasco.
Drugą połowę boczku, cebulę i czosnek kroimy w drobną kostkę.
Boczek wrzucamy na patelnię, gdy wytopi się z niego tłuszcz, dodajemy cebulę. Gdy się zeszkli, dorzucamy czosnek i smażymy 30-60 sekund.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz