sobota, 11 stycznia 2014

Poland cooks for Holland. Stamppot


Moja droga M.!

    Nastał nam nowy rok, pora więc na nowy przepis, tym bardziej, że w grudniu nie napisałam nic dla podtrzymania przyjaźni polsko-holenderskiej. Przyszedł też czas, żeby zajrzeć do kuchni holenderskiej i spróbować przygotować danie z niej się wywodzące. Jest to kuchnia chłopów i rybaków, prosta i pożywna. Taką też potrawę wybrałam. 

     Tłuczek, o który Cię pytałam, będzie nam potrzebny do przygotowania stamppotu czyli tłuczonego garnka. Jest to puree ziemniaczane ugniecione z dodatkami, którymi bywają różne warzywa i często smażony boczek.
Najbardziej kuszący wydał mi się stamppot prei z porami i dojrzałym żółtym serem, który podaje się z kotletem mielonym, zwanym gehaktbal. Ostatecznie jednak zdecydowałam się na popularny boerenkoolstamppot, w którym do ziemniaków pod koniec gotowania dorzuca się jarmuż. Nigdy nie jadłam jarmużu, a Ty? Uznałam, że to świetna okazja, żeby naprawić to niedopatrzenie.

     Jarmuż jest chyba u nas mniej rozpowszechniony, a przez to i trudniej dostępny, niż w Holandii. Wydaje się jednak, że w ostatnim czasie zapanowała na niego moda i  w okresie jesienno-zimowym można go dostać na każdym targu. Ja upolowałam go na placu Wielkopolskim. Kilka grubych jak brokułowe i długich jak słonecznikowe łodyg zwieńczonych ciemnozielonymi, pokarbowanymi liśćmi tkwiło w wiadrze z wodą jak cięte kwiaty. Gdy Pan D. zobaczył mój nabytek, stwierdził, że nie wygląda on najlepiej, zwłaszcza w porównaniu z błyszczącym jarmużem, który podkradał kiedyś dziadkowi z pola. Usprawiedliwiłam mój jarmuż tym, że sezon na niego zaczyna się jesienią, a mamy juz styczeń, musiał więc już biedak sporo przeżyć. Taki jarmuż jarmuż po przymrozkach jest podobno nawet smaczniejszy, bo mniej w nim goryczy.

     Boerenkoolstamppot jada się z gorącą, podaną w całości rookworst czyli wędzoną kiełbasą. Może warto, żebyś spróbowała tego holenderskiego specjału, skoro zapewne masz go pod ręką, ja jednak kiełbasę zastąpiłam skwarkami z chudej wędzonki krotoszyńskiej, którą do osiedlowego sklepu Społem dostarcza jakiś zaufany człowiek z Pobiedzisk. Dobry byłby też wędzony boczek.

     Stamppot to jednogarnkowiec, który na talerzu może nie prezentuje się najlepiej, ale smakuje naprawdę świetnie. To idealne danie na jesień lub zimę - ciepłe, sycące i pokrzepiające. Kojarzy mi się z obrazem van Gogha, Jedzący kartofle. Miałam wrażenie, że tak właśnie powinno się go jeść - drewnianymi łychami z jednego, ustawionego centralnie na stole gara.

     To potrawa, która przypomina trochę nasz bigos, bo można do niej wrzucić, co tylko się chce. Znów z pomocą może przyjść Wikipedia albo własna wyobraźnia. Następnym razem dodałabym jeszcze coś wyrazistego, może suszone pomidory albo wędzone śliwki? Z bigosem łączy stamppot także to, że odsmażany na drugi dzień smakuje jeszcze lepiej. W życiu kogoś tak zabieganego, jak Ty, to wyjątkowo cenna cecha. Gotujesz raz, a obiady masz dwa, a może nawet trzy (z podanych ilości składników wyjdą co najmniej cztery porcje).

     Jeśli nie masz tłuczka, to nie kupuj go specjalnie. Powinien wystarczyć zwykły widelec, choć będzie pewnie wymagał nieco większego nakładu pracy.

     Tyle teorii, pora na praktykę. Koniecznie znajdź na nią trochę czasu, bo zapewne często po całym dniu zajęć czujesz się właśnie jak holenderski chłop wracający z pola i w pełni zasługujesz na solidną strawę.

     Ściskam serdecznie i całuję z dubeltówki!

F. 

P.S. Szkoda, że w Holandii nie ma barów mlecznych! Ich tłuczone garnki, gęste zupy i mielone nadawałyby się tam idealnie. Czy w ogóle da się tam znajleźć restauracje z tradycyjną holenderską kuchnią?



BOERENKOOLSTAMPPOT CZYLI TŁUCZONY GARNEK Z JARMUŻEM

kilogram ziemniaków, pół kilo jarmużu (nie wiem dokładnie ile, więc na wszelki wypadek zrobiłam zdjęcie, żebyś miała pojęcie, ile go użyłam), 150 g wędzonego boczku lub wędzona kiełbasa (jedna na osobę), czerwona cebula, dwa ząbki czosnku, dwa liście laurowe, szczypta gałki muszkatołowej, szczypta mielonego kminku, trochę mleka i masła, sól i pieprz

Ziemniaki obieramy i gotujemy w lekko osolonej wodzie z dodatkiem liści laurowych. Liście jarmużu pozbawiamy grubych łodyg i rwiemy palcami na mniejsze kawałki. Dorzucamy je do ziemniaków na ostatnie pięć minut gotowania. Odcedzamy warzywa i ugniatamy je tłuczkiem, dodając trochę mleka i masła. Przykrywamy.

Podsmażamy na patelni pokrojoną drobno cebulę, czosnek i wędzonkę (jeśli chcemy zrobić z niej skwarki lub podgrzewamy całą kiełbasę, którą podamy na lub obok puree). Zawartość patelni dorzucamy do ziemniaków i jarmużu, mieszamy starannie. Doprawiamy pieprzem, gałką muszkatołową, kminkiem i ewentualnie solą.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz