Dłuższy już czas temu ze wzruszeniem znalazłam gdzieś wśród szpargałów najstarszy przepis, jaki zapisałam ręcznie - przepis na torcik z wafli. Jak bardzo dawno to było, trudno mi powiedzieć, ale sądząc po starannym piśmie, miałam wtedy nie więcej niż 10 lat. Postanowiłam oczywiście skorzystać z odzyskanego skarbu i ostatniej wiosny kupiłam już nawet odpowiednie wafle, które przeleżały nietknięte w szafce aż do maja. Odnalezione podczas pakowania przed przeprowadzką zostały natychmiast zjedzone "na surowo", bo zdążył już upłynąć ich termin zdatności do spożycia.
Teraz o zarzuconym pomyśle zrobienia tych domowych wafli, które pamiętam ze swojego dzieciństwa, przypomniała mi autorka bloga Kruszynowe Kucharzenie swoim wpisem pt. "Wafle z masą kajmakową wg mojej babci". Mój odnaleziony przepis na wafle też pochodził od mojej Babci!
Pamiętam, jak drewnianą kulką ucierałyśmy w dużej misie masło na puch, dodawałyśmy do niego inne potrzebne składniki, a potem masą przekładałyśmy wafle. Następnie trzeba było położyć na nich deskę i obciążyć jakimś opasłym tomiskiem, żeby nie wywinęły się do góry.
Przekładane domowej roboty nadzieniem wafelki były jedną z przekąsek na "szarą godzinę", jak moja Babcia nazywała tą dziwną porę dnia, gdy zapada zmierzch. Babcia, Dziadek i ja zasiadaliśmy wtedy w swoich fotelach, zapalaliśmy lampki i czytaliśmy książki lub rozwiązywaliśmy krzyżówki. Dziadkowie pili kawę, ja herbatę z cytryną, a wszyscy podjadaliśmy coś słodkiego.
Wczoraj odwiedziłam Dziadków na cmentarzu, a potem robiąc zakupy w jednym z nielicznych sklepów otwartych w wieczór Trzech Króli, znalazłam potrzebne wafle. Uznałam to za znak z zaświatów i zabrałam się do pracy, ubrana w stary babciny sweter, pachnący jeszcze jej szafą. Wieczór cudów!
TORCIK Z WAFLI
szklanka mleka, szklanka cukru, 150 g miękkiego masła, łyżka kakao, opakowanie cukru z prawdziwą wanilią lub łyżeczka esencji waniliowej, łyżka mąki orzechowej czyli drobno mielonych orzeszków ziemnych (możecie też dodać drobno posiekane dowolne orzechy albo zrezygnować z tego dodatku lub dodać coś innego - w oryginale była to drobno pokrojona skórka pomarańczowa), paczka wafli
Mleko wraz z cukrem gotujemy wolno na małym ogniu stale mieszając. Gdy masa zacznie nabierać żółtego koloru, odstawiamy do ostygnięcia. Ma to być kajmak domowej roboty, więc zanim zgęstnieje, trzeba go trzymać na gazie kilka godzin. Mój wystarczająco zgęstniał po tym, jak na noc zostawiłam go do całkowitego ostygnięcia, a rano włożyłam jeszcze na kilka godzin do lodówki.
W dużej misce ucieramy masło z kakao, wanilią i mąką orzechową.
Do utartej masy zagęszczone mleko (musi być zimne, żeby masło się nie zważyło), stale ucierając.
Za pomocą noża smarujemy masą wafle, układając jeden na drugim. Zostawiamy niewielki margines, żeby masa nie wypłynęła na zewnątrz. Na gotowym "torciku" kładziemy drewnianą deskę, którą obciążamy np. sporą książką kucharską.
Czekamy tyle, ile jesteśmy w stanie wytrzymać, kroimy w kwadraty, paski, trójkąty lub co chcemy i delektujemy się wafelkami przekładanymi szczęściem złożonym z mleka, masła i cukru.
Oto przepis oryginalny:
Ojej, bardzo mi miło, że mogłam Ci przypomnieć o tym przepisie :) Fantastyczne są takie wafle prawda? Ja tez mam z nimi związane masę pięknych wspomnień z dzieciństwa... :)
OdpowiedzUsuńSą fantastyczne. Kajmak to wcielenie balsamu na duszę :)
OdpowiedzUsuń