"Ja to najbardziej lubię mięso. - Bobcio unosił się na fali zwierzeń. - Ale nie kurę. Bo mi się znudziła. Jakie to śmieszne, że kura nazywa się tak jak to zwierzątko. Albo ryba. Nazywa się tak samo jak to, co pływa.
- Bo to jest to samo - wyjaśniła brutalnie Julia.
Ciocia Wiesia podskoczyła i rozpaczliwymi gestami usiłowała nakłonić Julię, by nie pozbawiała Bobcia jego dziecinnych złudzeń."*
Przez wiele lat nie miałam styczności z wątróbką, aż do niedawna, kiedy pojawiła się na jednym ze spotkań Sekcji Kulinarnej Uniwersytetu Każdego Wieku, na które uczęszczałam w minionym roku szkolnym. Jeśli stacjonujecie w Poznaniu, to właśnie trwa nabór na nowy rok. Nie płacąc wiele można raz w tygodniu zasiąść wygodnie w kawiarnianym fotelu i pijąc kawę lub herbatę obserwować, jak profesjonalny kucharz przygotowuje potrawy z różnych stron świata, opowiadając anegdoty z życia restauracyjnych kuchni.
Kiedy Pan D. napomknął, że zjadłby wątróbkę, sięgnęłam właśnie po przepis z tych zajęć. Przystąpiłam do oczyszczania podrobów i... No cóż, tym razem nie mogę pochwalić się pokonanym lękiem, natomiast muszę przyznać się do świeżo nabytego. Pozbywanie się błon, żył, żółci i krwi oraz towarzyszący temu mdlący zapach sprawiły, że kiedy Pan D. wszedł do domu chwilę po tym, jak zakończyłam tę czynność, ujrzał mnie z naprawdę nietęgą miną. Natychmiast zrozumiał, że więcej wątróbki ode mnie nie dostanie. No, chyba że uda mi się dostać taką porządnie już oczyszczoną.
Przykro mi, że nie próbowałam przekonać osób nastawionych anty-wątróbkowo do zmiany zdania, mam też nadzieję, że nie zniechęciłam tych, którzy wątróbkę lubią. Jeśli należycie do drugiej grupy lub macie kogoś do niej należącego wśród najbliższych, ten sposób przyrządzenia wątróbki będzie smakowitą alternatywą dla tradycyjnej wersji z cebulą.
Potrawę tą przyrządziłam, kiedy jeszcze można było dostać świeże wiśnie, co w tej chwili jest niemożliwe. Musiałam jednak sięgnąć po ten nieco już archiwalny przepis, ponieważ zgubiłam mój ukochany telefon, a wraz z nim możliwość robienia zdjęć. Jest to więc tzw. "zapchajdziura", nim znów będę mogła sfotografować coś ugotowanego z produktów sezonowych. Jeśli nieco przymkniemy jedno oko i dopuścimy możliwość użycia wiśni mrożonych (co też uczynił kucharz prezentujący to danie), będzie to przepis całoroczny.
WĄTRÓBKA DROBIOWA Z KARMELIZOWANYMI WIŚNIAMI
Z KASZĄ JĘCZMIENNĄ I RUKOLĄ
W oryginalnym przepisie wątróbka z wiśniami była dodatkiem do polędwicy wołowej, a zamiast kaszy występowało puree ziemniaczano-jabłkowe, które pojawi się tutaj wkrótce w innych okolicznościach.
10 wątróbek drobiowych, 25 dkg wiśni (mrożonych lub świeżych, umytych i wydrylowanych), mała czerwona cebula, duży ząbek czosnku, masło, 3 łyżeczki cukru, 50 ml czerwonego wytrawnego wina, listki rozmarynu, mąka
dodatki: 200 g kaszy jęczmiennej (wiejskiej grubej), rukola, orzechy włoskie, oliwa extra vergine, sok z cytryny, sól, pieprz
Wstawiamy wodę na kaszę, wrzucamy ją do wrzątku, gotujemy 15-20 minut.
Cebulę i czosnek siekamy, podsmażamy w rondelku na maśle, na małym ogniu. Dodajemy cukier i karmelizujemy. Dorzucamy wiśnie, wlewamy wino, redukujemy alkohol. Dodajemy posiekane listki rozmarynu.
Na patelni rozgrzewamy masło, wrzucamy na nie obtoczoną nieco w mące wątróbkę, solimy, smażymy krótko. Dodajemy wiśnie.
Oliwę, sok z cytryny, sól i pieprz mieszamy, polewamy nim rukolę, posypujemy pokruszonymi trochę orzechami włoskimi. Sałatkę możemy podać także z innymi orzechami, a także wzbogacić ją prażoną cebulką lub serem z niebieską pleśnią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz