Dzisiejszy dzień był dość pracowity, a najwięcej pracy przysporzyły mi wczoraj nazbierane grzyby. Znów nie do końca wstrzeliliśmy się w odpowiedni moment, bo deszcz padał dopiero podczas naszej wyprawy, a nie przed nią. Coś tam się jednak uzbierało, więc od rana suszyłam (korzystając z nowej suszarki), marynowałam (wyszedł jeden marny słoiczek), a z wywaru od gotowania grzybów zrobiłam naprędce zupę grzybową (pyszną!).
Tym razem przeważały podgrzybki brunatne, a znalazło się nawet kilka prawdziwków. O grzyby trzeba było walczyć ze ślimakami, a mikroskopijnych okazów musieliśmy bacznie wypatrywać w gęstym mchu. Takie jednak najlepiej nadają się do marynowania, poza tym są takie urocze! Przed Wami efekty mojej pracy nad grzybowymi zbiorami.
PODGRZYBKI W OCCIE
kilka garstek małych podgrzybków brunatnych (ilość dosłownie na oko, bo możecie ją zobaczyć na zdjęciu), cebula
Zalewa:
1,5 szklanki wody, pół szklanki octu 10%, łyżeczka soli, łyżka cukru, kilka ziarenek ziela angielskiego, 3 listki laurowe, łyżeczka gorczycy, 6 ziaren czarnego pieprzu
Podgrzybki starannie selekcjonujemy. Wybieramy małe, nienaruszone okazy. Większych też możemy użyć, ale lepiej podzielić je wtedy na mniejsze części. Oczyszczamy je z leśnych pozostałości (ziemi, mchu, liści, igieł itp.). Płuczemy na sicie pod bieżącą wodą.
W garnku zagotowujemy wodę ze sporą ilością soli (litr wody i płaska łyżka soli). Do wrzątku wrzucamy grzybki i gotujemy je 15 minut. Odcedzamy, a powstały wywar możemy wykorzystać do zrobienia zupy grzybowej (przepis poniżej).
W międzyczasie przygotowujemy zalewę czyli doprowadzamy jej wszystkie składniki do wrzenia.
Grzyby wkładamy do wyparzonego słoiczka, przekładając kilkoma cieniutkimi plasterkami cebuli. Dodajemy dwa ziarenka ziela angielskiego i 2 ziarenka pieprzu z zalewy. Uzupełniamy słoik gorącą zalewą. Szczelnie zakręcamy słoiczek, odwracamy go do góry dnem i pozostawiamy do całkowitego wystudzenia.
ZUPA GRZYBOWA
Jeśli marynujemy grzybki i zostanie nam woda, w której się gotowały, możemy przerobić ją na zupę grzybową.
Litr wywaru z grzybów (osolona woda, w której się gotowały), garść grzybów suszonych, cebula, pieprz czarny ziarnisty, makaron (np. krajanka jajeczna, łazanki, falbanki), 3 łyżki śmietanY 18%, natka pietruszki, 2 łyżki masła, 2 liście laurowe, 2 ziarna ziela angielskiego
Suszone grzyby zalewamy wrzątkiem, tak by je przykrył i nakrywamy nazynie, do którego je włożyliśmy.
Cebulę drobno siekamy i szklimy ją na maśle w garnku. Dolewamy wywar, doprowadzamy do wrzenia. Dodajemy liście laurowe i ziele angielskie oraz posiekane suszone grzyby i wodę, w której się moczyły. Gotujemy zupę na niewielkim ogniu pod przykryciem przez ok. 15 minut.
Osobno gotujemy makaron, odcedzamy go i przepłukujemy zimną wodą.
Śmietanę łączymy najpierw z łyżką gorącej zupy, mieszając dokładnie, a dopiero potem wlewamy do garnka, żeby się nie "postrzępiła". Doprawiamy zupę pieprzem, dodajemy makaron, podajemy z natką pietruszki.
UWAGA!
Jeśli nie zamierzamy robić grzybków w occie, możemy zrobić zupę ze świeżych podgrzybków. W takim wypadku zagotowujemy litr wody, dodajemy oczyszczone i opłukane grzyby, łyżeczkę soli, ziele angielskie i liście laurowe i całość gotujemy 15 minut. Dalej postępujemy jak powyżej.
Oczywiście najwięcej było grzybów niejadalnych - dorodnych, wzgardzonych przez tłumy, które wcześniej przeczesały dany obszar. Często w dziwnych kolorach i kształtach. Widziałam piękne muchomory i grzybki w fantastycznych kolorach, które wyglądały jak żywcem wyjęte ze scenografii do "Alicji w krainie czarów". Miałam wrażenie, że gdybym choć nadgryzła takiego grzyba, z pewnością wydarzyłoby się coś interesującego...
Zaabsorbowana tymi darami lasu i innymi sprawami zupełnie zapomniałam, że dziś mój blog obchodzi drugie urodziny! Nie przygotowałam z tej okazji nic specjalnego, ale przynajmniej o niej wspomnę. Cieszę się, widząc rozwój tego internetowego zakątka i życzę samej sobie, żeby rozwój postępował dalej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz