Wczoraj Mój Mężczyzna sprowadził do domu swojego głodnego kolegę. Korzystając z tego, co miałam pod ręką, a więc znów jajek, szparagów (chcemy maksymalnie wykorzystać kończący się powoli sezon na nie), młodych ziemniaków i puszki tuńczyka w sosie własnym, zrobiłam coś na kształt frittaty. Tym razem podam przepis, chociaż ma on podobny poziom trudności do przepisu na jajecznicę.
FRITTATA Z ZIELONYMI SZPARAGAMI
7-8 młodych ziemniaków, 7 szparagów, 4 duże jajka, puszka tuńczyka w sosie własnym, sól, pieprz, suszony tymianek, gałka muszkatołowa, 2 łyżki masła
Ziemniaki pokroiłam w talarki i ugotowałam al dente w lekko osolonej wodzie. Następnie podgotowałam pokrojone w 2-3 cm kawałki szparagi (3-4 minuty w wodzie ze szczyptą soli i cukru). W miseczce rozbełtałam jajka, starannie jak na omlet, z dodatkiem soli, pieprzu, świeżo startej gałki muszkatołowej i sporą ilością suszonego tymianku.
Następnie na patelni rozpuściłam masło, chwilę podsmażyłam na nim szparagi i ziemniaki, po czym zalałam masą jajeczną i dodałam kawałki tuńczyka. Lekko mieszając poczekałam, aż jajka się odpowiednio zetną. Gotowe!
Oczywiście zamiast tuńczyka można użyć szynki, boczku lub kiełbasy. Panowie najedli się i byli wyraźnie ukontentowani, a ja miałam satysfakcję, że udało mi się ich nakarmić mimo moich skromnych warunków kuchennych. Nie mam jeszcze w kuchni mebli, a jako blatu grzbietu nadstawia lodówka. Zlew to bardzo pomysłowa, ale prowizoryczna i chwiejna konstrukcja, a na nowej patelni i małym emaliowanym garnuszku kończy się mój asortyment naczyń do gotowania. Duży garnek, jedyny, jaki posiadaliśmy, zaginął gdzieś w czasie przeprowadzki, więc przede mną kolejna misja - zakup solidnego garnka. Powinnam zmienić tytuł bloga na "Kuchnia polowa bez tajemnic". Poniżej skromnie ukryty za lasem szparagów bohater tej kuchni, który po kilku użyciach przestał nareszcie śmierdzieć przypalanym kurzem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz